Szkoła
W naszej klasie jest złodziej!
„W naszej klasie powstał mega problem. Mianowicie, od dwóch miesięcy zaczęły nam kraść przedmioty – zniknęły już np. dwa telefony, kilka razy ktoś stracił drobne kwoty. Ludzie zaczynają gadać, że to taki Olek, który przyszedł do naszej klasy trzy miesiące temu, ale nikt nie złapał go za rękę. Co powinniśmy zrobić? Strach coś przynieść no i beznadziejna atmosfera w klasie się zrobiła…” Marlena, 14l.
Problem z kradzieżami w miejscach publicznych jest znany od lat. Gdy rzecz dzieje się w szkole, potrafi naprawdę „skwasić” atmosferę – ludzie zaczynają się zastanawiać, kim jest złodziej i patrzeć podejrzliwie na siebie nawzajem. No i pojawia się strach przed pochwaleniem się telefonem czy właściwie czymkolwiek! Jest na to jednak sposób.
Po pierwsze – czy naprawdę dochodzi do kradzieży?
Najważniejsza rzecz. Zanim zaczniecie działać – upewnijcie się, że rzeczywiście dochodzi do kradzieży. Czasem bowiem zdarza się, że jednej osobie coś zginie, zdąży już wspomnieć o kradzieży, a potem okazuje się, że przedmiot został zwyczajnie zgubiony. Ludzie są już jednak nastawieni na szukanie złodzieja i gdy sytuacja się powtarza, plotki o „kradzieżach” szybko się rozprzestrzeniają.
Jeśli jednak jesteście pewni, że to kradzieże, a nie np. gubienie rzeczy, to czas działać.
Na własną rękę? Niekoniecznie!
Niektórzy uczniowie, którzy odkrywają, że mają złodzieja w klasie, natychmiast próbują działać na własną rękę. Czy to jednak dobry pomysł? Mówi o tym 16-letni Mateusz:
– No w sumie u nas to się skończyło źle. Zrobiliśmy „zasadzkę” na złodzieja, udawałem, że wkładam sporą część kasy do szatni (to były fałszywki) i sam schowałem się obok w toaletach, nasłuchując. Odkryłem, że ktoś faktycznie wychodzić z zajęć z basenu i zaczyna dobierać się do szafek. Wyskoczyłem jak z procy i zobaczyłem takiego jednego Karola. Wkurzyłem się i zacząłem go okładać. W końcu wezwany był dyrektor. On się jakoś wytłumaczył, że to nieprawda, że tylko nie mógł otworzyć swojej szafki, a ja dostałem upomnienie. Masakra – mówi Mateusz.
Problem z działaniem na własną rękę jest taki, że skutki takiego postępowania mogą nie być brane na poważnie przez tych, którzy mogą wam pomóc. Więc po prostu nie warto.
W górę, czyli spotkanie z dyrektorem
Jeśli macie w klasie złodzieja, to jedno jest pewne – musicie poinformować o tym waszego wychowawcę oraz dyrektora szkoły. Zanim jednak się odezwiecie, ustalcie jedną, najbardziej łatwą w komunikacji i pewną siebie osobę – niech ona mówi, aby nie doszło do bałaganu i przekrzykiwania się. Zapiszcie sobie wszystkie sytuacje, w których coś komuś zginęło i z tymi informacjami udajcie się do władz szkoły.
Wychowawczyni lub dyrektor mogą was zapytać, czego oczekujecie. Możecie więc zaproponować, aby zostało zorganizowane spotkanie z klasą albo nawet apel szkolny. Wówczas warto wspomnieć o złodzieju oraz poinformować, że od teraz każdy będzie czujny, a każde podejrzane zachowanie – zgłaszane do dyrekcji. Istnieje spora szansa, że złodziej się przestraszy.
Jeśli jednak tak nie będzie, możecie poprosić dyrekcję szkoły o przeprowadzenie własnych działań (może kamery?). Jeśli nie widzicie pomocy – poproście rodziców o interwencję. Macie do tego prawo.
Środki ostrożności
Pamiętaj, że dopóki złodziej będzie prowadził swoją „działalność”, warto unikać przynoszenia do szkoły cennych przedmiotów. Bez sensu go kusić, a doświadczonym złodziejom zabranie takiej rzeczy zajmie dosłownie chwilę – nawet się nie zorientujesz!
Fałszywe oskarżenia? Przemyśl to!
Na koniec – jeszcze jedna, ważna uwaga. Kiedy w klasie zaczynają znikać przedmioty, wiele osób zaczyna się oskarżać. Pamiętaj jednak, że oskarżenie kogokolwiek bez realnego, namacalnego dowodu jest naprawdę głupim pomysłem. Przekonała się o tym 13-letnia Iza:
– W zeszłym roku zginęło mi 50 złotych z piórnika. Od razu głośno powiedziałam, że to mój kolega Bartek, bo tylko on widział, jak wrzucałam tam kasę. Wstyd się przyznać, ale nawet wyzwałam go od złodziei, przy całej klasie. O tym, że kasę wydałam, przypomniałam sobie dopiero, gdy kumpela przyniosła mi zamówione i opłacone kosmetyki… Myślałam, że spłonę ze wstydu, zwłaszcza, że wszyscy zaczęli dziwnie na Bartka patrzeć. Kupiłam mu wielką czekoladę i kupiłam bon do pizzerii, a potem przeprosiłam przy całej klasie. Wyszłam na idiotkę, ale cóż… – wspomina Iza.
Pamiętaj – czasem nawet okoliczności (jak pojawienie się kogoś nowego w klasie) wskazują na konkretną osobę, a potem okazuje się, że jest ona niewinna. Dlatego dopóki nie udowodni się komuś kradzieży – nie wolno nawet sugerować, kto i co.